N1214
Kapitan rezerwy WP, kresowiak, harcerz, pilot i instruktor szybowcowy, współzałożyciel Aeroklubu Gliwickiego, w 1944 r. żołnierz w oddziale partyzanckim 16. Pułku Piechoty Armii Krajowej.
Żółkiew na Kresach Wschodnich. Jest koniec stycznia 1944 r. Do Jacka Popiela mającego wówczas piętnaście lat przychodzi starszy od niego o pięć lat kolega Zdzisław Huciński, z którym już wcześniej w konspiracji zbierali razem broń i amunicję. Mówi: „Chodź, Jacek, pójdziemy do lasu, bo ja tam mam granaty polskie. Pod tym krzaczkiem jest zakopana łuska, w łusce są granaty. Teraz nie wyciągniemy tego, to ty sobie później weź, a mnie dasz kilka granatów rosyjskich”. Kolega był gajowym, mieszkał we wsi czysto ukraińskiej. Bał się, że go tam zamordują. I tak też się stało. Ukraińcy w nocy wywołali go podstępem z domu, niby na wesele, i zamordowali.
Jacek Popiel z rodzicami i bratem przetrwał pierwszą okupację sowiecką, a potem niemiecką. W 1944 r. ukraińskie bandy cofały się na zachód przed następującą Armią Czerwoną. Trwały mordy na Polakach. Rodzina w obawie o życie wyjechała najpierw pod Kraków, a potem pod Tarnów. Tam Jacek został najmłodszym żołnierzem Batalionu „Barbara” 16. Pułku Piechoty Ziemi Tarnowskiej AK. Zachowane przez niego polskie granaty jako „mienie przesiedleńcze” i pamiątkę po zamordowanym przyjacielu okazały się przepustką do oddziału.